obraz

obraz

środa, 9 maja 2012

Syndrom "wicia gniazdka"

kącik naszego maleństwa
Podobno pojawia się u wszystkich kobiet w ostatnich tygodniach przepowiadając Wielkie Wyjście. Z moim ogromniastym brzucholem zaczęłam pucować mieszkanie i przygotowywać również przyszłego ojca na to mistyczne wręcz wydarzenie. Wczoraj nakazałam mu wleźć na stołek i ścierać kurze z szafy, żeby mała nie musiała tego pyłu wdychać. Zdziwiony posiadaniem czegoś  takiego jak Pronto w naszym domu usłużnie wziął się za porządki. Potem wywiercił pierwszą  dziurę w ścianie aby zadowolić moje serce i zawiesił dumnie lampkę Kwiatucha przy łóżeczku, żebym w nocy mogła nie tylko słyszeć ale i widzieć małą. Dzisiaj sprawdzałam kolejną inwestycję życia- czyli nowiuśkiego mopa z Viledy którego nie muszę ręcznie wyciskać. Odkurzałam. Układałam ubranka Lili do jej tylko komody. Robiłam pranie- mam nadzieję ostatnich maluczkich rzeczy, wymagających wyprasowania.  Wyszorowałam całą łazienkę i prawie zeszłam od nadmiaru wciągniętego odoru chloru. Sprawdziłam raz jeszcze czy wszystko co niezbędne znajduje się w torbie do szpitala i ze zmęczenia oklapłam na sofie… Powoli sama zaczynam siebie podziwiać, bo jeszcze rok temu czysta podłoga nie należała do priorytetów mojego domowego bytowania. Maleństwo przybywaj bo nie tylko mama ale i cały dom czeka w pełnej gotowości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Translate/Übersetzen