obraz

obraz

środa, 26 września 2012

Witaj Szkoło !

Nasze dziecko tak szybko dorasta.. chciałoby się rzec. Lili zaliczyła dzisiaj pierwszy dzień w szkole uff tylko 20 min co prawda ale jak na 4-miesieczną dzidzie to i tak sporo. Cóż takie czasy że trzeba kształcić od kołyski i to dosłownie. Każdy wie że po studiach pracy nie ma więc inwestujemy w języki. Lili przeżyła pierwszą w życiu lekcję języka angielskiego które nam bardzo przypadły do gustu, od razu zapisaliśmy Lili na kolejne zajęcia. Radek z racji że sam gadał w tym języku mając lat sześć chciał swoje dziecko wykształcić od małego. Mi się pomysł spodobał o tyle że w końcu będę miała chwilę dla siebie bo to on będzie nasze bejbi tam zabierać. Inicjatywa jego, realizacja pomysłu też jego. Zajęcia bardzo ciekawe i chodzi głównie o osłuchanie. Dzisiaj machaliśmy do zwierzątek i uczyliśmy się słówek: „dog, frog, kangaroo”. Fajnie by było udwujęzycznić naszą Kotkę. Mnie się na angielski nie chciało chodzić (godzina 7.00 w liceum temu nie sprzyjała) więc będę nadrabiać z własnym dzieckiem. Metoda nauczania to oczywiście szkoła Helen Doron dla najmłodszych (BBS- Baby’s Best Start) i każdemu śmiało polecam! Nie dość że dziecko obsłucha się w obcym języku to jeszcze nauczy migusia (systemu porozumiewania z otoczeniem zanim zacznie mówić) oraz zajęcia wpływają na motorykę dziecka i rodzica (Radek się nieźle w te 20min napocił). Już sobie wyobrażam Lili która zaczyna mówić do wszystkich Hellooo bez polskiego akcentu! I najważniejsze- bardzo jej się podobały zajęcia, bez płaczu i przerwą na ssanie cyca, mówi samo za siebie:)



P.S. Link do naszej szkoły i opis całej metody nauczania Helen Doron znajdziecie poniżej:
 http://helendoron.pl/lodz-widzew/kursy-2/bbs/

 

poniedziałek, 3 września 2012

Matka Polka wyzwolona

Wyzwolony Kocik u taty na nóżkach
Nie należę do kobiet które swoje pociechy od małego chcą w piekarniku trzymać! Jakoś się w tym kraju przyjęło że dzieci powinny być w jakimś dziwnym termalnym klimacie chowane. Ale po co zacieplać i mydlić oczy że zima nigdy nie nadejdzie? My walczymy z konwencją i dobrymi sąsiadkami co zawsze okrzyk zdumienia wydają widząc Lili odkrytą i bez czapeczki na dworze. Ale powyżej 25 stopni załóż se babo czapkę i to najlepiej bawełnianą! Poza tym nasz szkrab w lamenty straszne wpada gdy próbuje jej coś na głowę wcisnąć i wszystkie próby skutecznie unicestwia. Rzecz warta polecenia jest sprawdzony przez nas kocyk ikeowy z cienkiego polarku za 19,99 zl. Od narodzin Lili była w niego opatulana i to wystarczało za każde jej okrycie. Beciki, kołderki, śpiworki etc. trzeba było upchnąć gdzieś w szafie. Teraz maluch bardziej wyzwolony więc śpi jak chce i raczej na brzuchu a kołdra skopana gdzieś w nogach się turla. No i jeszcze te kremiki pieprzone co babcie wszystkie mordki smarować by chciały, a na wiatr, a na słońce, a jak zimniej, a nie wiadomo po co? My Lili buźki cudownej niczym nie mażemy wystarczy wodą przemyć i na dwór wystawić! To i rumieńców maluch nabierze i witaminy D zdąży trochę wyprodukować. Jak dotąd Lili zdrowo rośnie! Żeby nie zapeszyć i nie zauroczyć czerwonej kokardki na wózku nie będziemy wiązać ;) 



P.S. link do kocyka z Ikei:
VITAMINER Koc IKEA Delikatny i miły dla skóry dziecka.
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/30164764/#/50164763

Translate/Übersetzen