Od kiedy maleństwo zaczęło wyglądać jak ludź i kopać, zwiększyła się moja świadomość jego istnienia. Myślę że nikt tak naprawdę nie jest gotowy na macierzyństwo czy tacierzyństwo. To przychodzi z czasem i dobrze że tego czasu jest aż 9 miesięcy. Ja nie potrafiłam się przyzwyczaić do myśli że mam coś w sobie. Bo niby jak żyjąc przez te 24 lata samemu nagle poprzekładać sobie w głowie, że teraz ma się dwa serca, dwa mózgi, dwie wątroby itd. Człowiek dopiero co zdążył się do siebie samego przyzwyczaić, poznać , skonkretyzować co lubi a czego nie, znaleźć hobby (choćby po to żeby wpisać coś do CV), wymyśleć co będzie w życiu robił, popróbować nowych rzeczy, pozwiedzać, nauczyć się języka, zrobić prawo jazdy, zakochać się, odkochać, znowu zakochać, zaryzykować i nagle BUM! Ni stąd ni z owąd ląduję w Twoim brzuchu mały przybysz z innej planety, który postanowił przebić się przez miliony mu podobnych i wygrać pogoń do Twojego jajeczka. Teraz próbuje przejąć władze nad innymi narządami, układami. Mądrze się podczepił do mojego wnętrza. I rośnie w siłe. Spija moją krew. Łyka moje powietrze. Nawet podbiera mi jedzenie, skurczybyk jeden. Symbioza? Nie ma o niej mowy.. co ja z tego mam? To się okaże dopiero w godzinie mojej śmierci. Czy ten mały astronauta godnie zniesie ziemskie zwyczaje gdy przyjdzie mi pożegnać się z tym światem? Ale to już wchodzi w zakres pt. „dobre wychowanie”, także o tym jak przyjdzie pora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz