Wiem już jak to jest z innymi kobietami. Od czasu do czasu podpatruję ich blogowe wypociny. Sama też mam zamiar prowadzić własny dziennik pokładowy. No może miesięcznik, znając swoją skrupulatność. Jestem w 21 tygodniu ciąży. Maleństwo zaczyna coraz bardziej rościć sobie prawa do wnętrza mojego brzuszka. Czuje jakby miało chęć poprzesuwać niektóre ściany. A co najlepsze już od małego zdaje się być niezależne, oczywiście w pewnym sensie. Na pewno nie będzie robić tego co jej każe. Już wiem kiedy rodzi się w człowieku niezależność, a może bardziej czuję to dość wyraźnie.
Z ciążą mam wiele własnych skojarzeń. Pierwsze miejsce obstawia płacz i zgaga. To drugie próbuję przepić świeżym mlekiem lub zwalczyć siłą woli, to pierwsze często wygrywa w starciu z moją rozchwianą (na ten czas) emocjonalnością. Jestem w stanie ryczeć z każdego powodu. Jeśli przyczyna jest nieznana to tym gorzej bo na siłę próbuję coś wymyśleć. Płaczę gdy bolą mnie plecy bo postanowiłam pozmiatać, umyć i wyczyścić wszystko co się dało, płaczę bo przespałam cały dzień i nic mi się nie chce, płaczę bo życie jest takie nieprzewidywalne, płaczę bo mojemu Misiowi ostatnio przybyło więcej siwych włosów, a to oznacza że się przejmuje i nic nie mówi żeby mi nie dostarczać powodów do zmartwień, więc już się o to martwię, płaczę bo mówi że wyjdzie do sklepu coś kupić na kolacje (bo ja przespałam cały dzień i w lodówce tylko światło) i zaraz wróci- ja na to że tak zawsze mówią w serialach i tych wszystkich filmach bez happyendu i nigdy nie wracają, więc ryczę, ubieram się i idę z nim na te cholerne zakupy, płaczę bo przypominam sobie jak wyglądało moje życie 5 miesięcy temu i za nim tęsknie, płacze bo …………….generalnie jak widać wszystko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz