Spróbuję tym razem w mniej filozoficzno-mentorski ton
uderzać i podzielę się wskazówkami w co się z dzieciem bawić. Na wstępie samopochwała że
Lilka po wielu trudach i znojach raczkować wspaniale zaczęła! Dla mnie jej prawidłowa
motoryka to wypełnienie na 100% misji bycia domowym Fizjoterapeutą. A źle by było
na samym sobie się zawieść… Zakup kawałka najtańszej wykładziny na śliskie
panele dopomógł nam osiągnąć ten kamień milowy, poza tym służy nam teraz jako
świetny plac zabaw! Nasze potomne jest na etapie włażenia wszędzie i próbowania
czy jadalne. Książek nie czyta a wręcz pożera (wydają się smakować podobnie jak
chrupki kukurydziane-ostatnia miłość Lili). Gra łapką na bębenku i tamburynie
po czym wszystko smacznie wyliże. Uwielbia wspinaczkę wysokołóżkową i upadki
wysokoparapetowe. Zaczyna rozumieć znacznie słów, więc gramy w: Gdzie jest..? i
Lili szuka ukrytych przedmiotów. Poza tym świetnie idzie jej z wyjmowaniem stamtąd gdzie uda się akurat wcisnąć łapkę.
Najważniejsze jednak w całej zabawie z maluchem jest CHWALENIE! I to nie taka
tam pojedyncza pochwała, ale trza klaskać, powtarzać Super!Extra! i głaskać po
głowie. Wyrażać aprobatę dla jego zachowania całą osobą, bo jak mówię ono dopiero
uczy się znaczenia słów, natomiast język ciała rozumie instynktownie. Ja skaczę
z radości za każdym uderzeniem w bębenek, łykiem z kubeczka, po turlnięciu
piłeczki czy pomachaniu rączką. U nas taka stymulacja przynosi efekty:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz