|
Ja?! Ale ja byłam grzeczna... |
|
Rano
4 rano. Budzi mnie (a raczej nas) krzyk Naszego dziecka. W
nocnym losowaniu On przegrywa i idzie siku. Wracając podaje mi rozwrzeszczane
niemowlę które z zapałem domaga się mleka. W półśnie czuję jak zasysa mi pierś.
Usypiamy już we trójkę. O 10 znów budzi nas płaczem lub precyzyjnie wymierzonym kopniakiem w twarz. Potem widać po
jej uśmiechu że ma z tego frajdę. On musi do pracy. I tak jest już spóźniony.
Goli się i żegna w przelocie wynosząc kupy Naszego maleństwa. Dałabym jej z dychacza
żeby jeszcze pospała ale ona ma już własne plany. Od kiedy sprawnie pełza muszę
trzymać ją na łóżku za nogę. Raz mi się przysnęło i spadła… Na szczęście dzieci
tak jak Koty zawsze spadają na cztery łapy. Cuci mnie świeżo zaparzona kawa z
kapsułki i cokolwiek co da się zjeść z lodówki. Trzeba maleństwo oporządzić. Co
następuje: zmiana pieluchy, piżamy na ubranie ‘na co dzień’ i podanie wit. D z
kapsułki. No to zaczynamy zabawę…
Południe
Piszę moją zaległą magisterską pracę. Dziecię dopełza z
klockiem w jednej łapce do mojego kapcia i wpada w lament. „Daj mi jeszcze
chwilę muszę popracować”- moje wymówki jak się można domyśleć nie robią na niej
wrażenia. Jest coraz bardziej rozgarnięta. Wie czego chce i potrafi się
skutecznie z tym afiszować. Czytamy trzy książeczki po angielsku i z powrotem
lądują nią na macie. Ona cały swój plac zabaw sprzedałaby za chwilę ‘na rączce’.
Więc znów do mnie pełznie. Zamykam kompa i idziemy na spacer. Epickość tego
wyjścia: krzyk bo ubieram, krzyk bo trzeba poczekać aż ja się ubiorę, na dole krzyk
bo zostawiam ja na tylnym siedzeniu auta i rozkładam wózek, po zmontowaniu wehikułu
krzyk bo próbuję ją w nim umieścić i gdyby nie była już zmęczona to szloch
towarzyszyłby nam przez pół tego cudownego spaceru.
Popołudnie
Na tym Etapie przynajmniej jeszcze pośpi. Korzystam z
wolnego. Odkurzam co by mała nie najadła się za dużo paprochów, zmywam naczynia
bo wczoraj po kolacji się nikomu nie chciało, chowam z prania co wyschnięte,
telefonuje do niego - ażeby poćwiczyć aparat mowy, piszę na fejsbuczku ze społecznością
która siedzi w pracy i maluje paznokcie, może zdarzą przeschnąć zanim wstanie..
Wieczór
Kreatywność zabaw na wyczerpaniu, siła rąk i pleców na
wyczerpaniu, moja sympatia i dobroć na wyczerpaniu. Czekamy. Wrócił Ojciec,
Mężczyzna pracujący, Czuły kochanek. Musi tylko się przebrać, zjeść, coś
sprawdzić w neciku i może maleństwo do kąpieli wsadzić. Żebym mogła je znów oporządzać,
karmić, nosić, usypiać…. aż doczekam tych czasów że będzie to sama potrafić.
Co tygodniowy piątkowy suchar:
On: Jak dobrze że już
weekend prawda?
Ja: Hmm.. jak dobrze że już weekend! A zapomniałam że jestem
mamą.