Spróbuję tym razem w mniej filozoficzno-mentorski ton
uderzać i podzielę się wskazówkami w co się z dzieciem bawić. Na wstępie samopochwała że
Lilka po wielu trudach i znojach raczkować wspaniale zaczęła! Dla mnie jej prawidłowa
motoryka to wypełnienie na 100% misji bycia domowym Fizjoterapeutą. A źle by było
na samym sobie się zawieść… Zakup kawałka najtańszej wykładziny na śliskie
panele dopomógł nam osiągnąć ten kamień milowy, poza tym służy nam teraz jako
świetny plac zabaw! Nasze potomne jest na etapie włażenia wszędzie i próbowania
czy jadalne. Książek nie czyta a wręcz pożera (wydają się smakować podobnie jak
chrupki kukurydziane-ostatnia miłość Lili). Gra łapką na bębenku i tamburynie
po czym wszystko smacznie wyliże. Uwielbia wspinaczkę wysokołóżkową i upadki
wysokoparapetowe. Zaczyna rozumieć znacznie słów, więc gramy w: Gdzie jest..? i
Lili szuka ukrytych przedmiotów. Poza tym świetnie idzie jej z wyjmowaniem stamtąd gdzie uda się akurat wcisnąć łapkę.
Najważniejsze jednak w całej zabawie z maluchem jest CHWALENIE! I to nie taka
tam pojedyncza pochwała, ale trza klaskać, powtarzać Super!Extra! i głaskać po
głowie. Wyrażać aprobatę dla jego zachowania całą osobą, bo jak mówię ono dopiero
uczy się znaczenia słów, natomiast język ciała rozumie instynktownie. Ja skaczę
z radości za każdym uderzeniem w bębenek, łykiem z kubeczka, po turlnięciu
piłeczki czy pomachaniu rączką. U nas taka stymulacja przynosi efekty:)
obraz
wtorek, 12 lutego 2013
poniedziałek, 4 lutego 2013
Dlaczego dzieci spadają?
poranny kaskader |
Dla większości odpowiedź jest oczywista- bo nie wiedzą co to
konsekwencje. Są cierpliwe i wytrwałe w dążeniu do wyznaczonego celu i zupełnie
nieświadome tego że coś może pójść nie po ich myśli. Na przykład przy sunięciu
po parapecie może z nienacka obsunąć się nóżka i Trach! lecą na ziemię. Albo
podchodzą do krawędzi łóżka a tam czeka ich Ups! lądowanie głową na podłodze.
Nasze dziecko z pewnością przygotowuje się na pobicie rekordu Baumgartnera. Bo
pierwszy upadek był owszem bolesny (tak że dwoje dorosłych i jeden bobas
obudziły krzykiem w środku nocy niemal wszystkich sąsiadów) ale każdy następny
jakby mniej się staje dotkliwy. Zastanawiam się kiedy
zachodzi w nas ta zmiana. Kiedy zaczynamy rozumieć co to konsekwencje,
przygotowywać się na porażkę, potrafić nie zanurzać stopy dwa razy w tej samej
rzece. Chyba nie jest to wcale takie oczywiste. Trzeba spaść nie raz a właśnie kilkanaście
razy. Sparzyć się po wielokroć. Nabić z tuzin siników. U dzieci ciekawość zwycięża
strach. Robiąc wszystko po raz pierwszy uczą się naszego świata. Zazdroszczę im
wyobraźni i tej dziecięcej „naiwności”. Co prawda spotykam takich którzy nigdy nie
uczą się na swoich błędach, ani na czyichś…
Subskrybuj:
Posty (Atom)