obraz

obraz

środa, 27 marca 2013

Amarantus- czyli ciąg dalszy eksploracji żywieniowej


Dobrze nadają się do święconki

Złoto Inków, skarb prosto z półki w hipermarkecie na wyciągnięcie ręki! Amarantus przybył i nie podbił serc naszej cywilizacji mimo że jest w Polsce na dużą skalę hodowany. Zawiera w sobie wiele składników mineralnych(tj.wapń, fosfor, potas, magnez) i dużą ilość łatwo przyswajalnego białka. Zwany inaczej szarłatem jest jedną z najstarszych i najbardziej pożywnych roślin uprawianych na świecie. Pod względem ilości żelaza bije na głowę wszystkie rośliny z osławionym szpinakiem włącznie. Dla dzieci najlepszy jest amarantus ekspandowany w formie gotowej do spożycia tzw. poppingu. Można nim zagęszczać różne potrawy, zapiekać lub obsypywać. Ze względu na notoryczny brak pieczywa w naszym domostwie postanowiłam piec z niego świeże bułeczki dla Lilki.

Przepis banalnie łatwy: 
2 całe jajka ubić na pianę, dodać odrobinę soli i 2 niecałe szklanki amarantusa ekspandowanego, wymieszać. Ja dodaję jeszcze posiekaną żurawinę. Z tego można uformować ok. 9 małych podłużnych bułeczek. Zapiekać ok. 15 min (lub mniej). Gotowe! Na zdrowie :)



Jak widać po zdjęciach młoda po zjedzeniu zamienia się w amarantusowego zajączka!

BLW = Bobas Lubi Wybór (baby led weaning)



Lili z tych dań wybierze tylko mięcho i resztą się pobawi NIE MUSI wszystkiego zjeść!
Niby mądra ale wszystkiego nie wie! Pytać warto, szczególnie specjalistów z danych dziedzin. Ja lubię śmieciowe jedzenie i jem niewiele :) Mój metabolizm nigdy nie pozwolił zadręczać się dietami, to też nie specjalnie zwracam uwagę na to co wkładam do paszczy. Jednak maleństwo ciężko karmić chipsami.. w 5 miesiącu wprowadziliśmy gotowe papki. Cóż było to dobre ale Lili ostatecznie zaczęła jeść tylko marchewkę z dynią naprzemiennie. Myślę sobie że warto byłoby ją zapoznać z innymi smakami. Świat pełen jest smakołyków więc po co się ograniczać. Przypadkiem natrafiłam na książkę z metodą o wolnym wyborze w diecie dziecka. I teraz z ręką na sercu polecam bo działa! Chodzi o to żeby dziecku nie wmuszać kaszki łyżeczką gdy my zajadamy się salami z ogórasem. A niech młode też spróbuje, wypluje jego strata ale przynajmniej czegoś innego zakosztuje. Lili jada więc z nami przy stole. Na jej tacce lądują małe kawałki tego co my przekąszamy. Zalety tej metody: Lili więcej je, próbuje wszystkiego, poznaje różne faktury i smaki, ja nie piję już zimnej kawy i wszyscy lepiej się odżywiamy bo gotujemy zwykle coś żeby dziecię tez mogło się pożywić. Wady: bałagan! Jeśli jej coś nie podejdzie, to zrzuca na podłogę no i cała jest umorusana jedzeniem. Oczywiście nie jestem ortodoksyjna w żadnym względzie. I nadal podaje jej np. jogurt łyżeczką albo mam w zapasie słoik gdy jemy poza domem. Najważniejsze żeby dziecko miało wybór, w każdym życiowym aspekcie :)

Literatura:

Opis metody BLW:

wtorek, 19 marca 2013

Lili śpi z nami



Przeczytałam na blogu innej mamy o tym jak nie wstydzi się przyznać że dziecko jest najważniejsze i woli spać z nim niż z własnym mężem. Mowę mi odjęło. Myślę sobie „bez przesady”. Twoje libido chyba wywaliło się na głowę i nie może się podnieść. Ja przyznaję że ciężko jest Lilke odstawić od spania z nami, ale przynajmniej nie musimy razem zasypiać. Odkładam ją do łóżeczka i robimy kolację, otwieramy butelkę wina rozpoczynającą fiestę na zakończenie dnia. Ten czas tylko dla nas jest nam bardzo potrzebny. No dobrze MNIE. Chcę przytulić się i pogadać z kimś kto mi coś odpowie, opowie o swoim dniu itd. Oczywiście ok. 4 standardowo mała się budzi i jest przenoszona do naszego łóża, przystawiana do cyca i dalej śpimy razem aż do kolejnej Liliowej pobudki. Spanie w trójkę ma swoje zalety. Nie wybudzam się zanadto i dalej kontynuuje drzemkę(przez co jestem bardziej wyspana), mała czuje naszą bliskość i ciepełko więc szybko zasypia, a poza tym często wtula się w nocy w Tatusia – a widok ich razem zaraz po przebudzeniu po prostu mnie rozczula. Tak więc jak długo będę ją karmić piersią i o ile Lili nie wejdzie w posiadanie własnego pokoju (a na to się nie zanosi), to nasz trójkącik będzie uskuteczniany każdej kolejnej nocy. Warto jednak przy dzieciu nie zapomnieć o swojej kochanej drugiej połowie!


P.S. Moje Libido ma się dobrze:)

wtorek, 12 marca 2013

Nauka raczkowania


Będzie o tym co robić gdy młode nie chce raczkować. Po pierwsze kupić dywan, wykładzinę, cokolwiek po czym nie będzie się ślizgać. Jeśli już taki gdzieś macie to proponuje ustawić na nim zabawki aby służył jako podłoże do zabaw, bo dziecię tam najwięcej przebywa. Po drugie upaść na kolana i być żywym przykładem chodu czworaczego, bo skąd ma niby wiedzieć że tak ma się poruszać skoro rodzic do rówieśników go nie zabiera, co by przez naśladownictwo mógł się uczyć. Po trzecie stymulować łapki do zabawy i żeby małe się na nich dźwigało. Jeśli rączki nie będą trzymały to niestety poleci na mordkę, co nie znaczy że od razu sukces mamy murowany jeśli szczeną o podłogę nie zaryje, bo zaryć musi, chociażby na początku. Po czwarte robić przeszkody do pokonywania, mogą być z nóg waszych jak się wygodnie na podłodze ułożycie to maleństwo będzie musiało te pęciny w drodze do cyca pokonać. Po piąte nic na siłę ale też nie dajcie się zwariować że każdy upadek grozi pęknięciem czaszki, poboli i przestanie Ot nic się nie stało! Po szóste bądźcie kreatywni w działaniach i ustawiajcie pudełka do wspinaczki albo wykorzystujcie zabawki- wszystko co zmusi dziecię do ruchu jest wskazane, choćby kawałek gazety! Uwierzcie mi dzieci lubią celulozę:)
 
a to nasza żyrafka do nauki wstawania (szczerze polecam)

sobota, 2 marca 2013

koNIEc cyca




Mam słabą silną wolę. Próbowałam już całe dwa razy odmówić Lilce dostępu do mojego nektaru ale ten mlekołak-mały szantażysta i tak postawił na swoim. 20 minut słuchałam jej wrzasku, płaczu wpadającego w szloch aż dostała czkawki. W ludzkim odruchu miłosierdzia dałam jej cyca i tak batalię przegrałam. Powoli szykuję się jednak do ostatecznego starcia.10 miesięcy zaraz skończy i dalej chce ze mnie z moich witamin i zebranych w pocie czoła minerałów okradać? Najgorzej było przy ząbkowaniu jak ukąsiła swoim nowym siekaczem. Ale i to przetrzymaliśmy. Wina po naszej stronie też leży, bo nie chcieliśmy jej dawać smoczka ni to zwykłego ni takiego z butelki, więc teraz mamy za swoje. Dziecię nasze po rodzicach niejadkiem zostać postanowiło. Bo oprócz mleka je tylko dynie i marchew, do tego mięsko albo rybki kawałek , a na deser banan i chrupki kukurydziane. Taka to dieta że przytyć się nie da, chociaż coraz ciężej się z nią w foteliku na trzecie piętro przemieścić. Nie wiem już co robić, bo jak widać brak tu podstawowej konsekwencji...

Translate/Übersetzen